W najbliższą niedzielę od godz. 11-14.00 odbędzie się następny warsztat z Bajecznym Lampionem Świątecznym. Są jeszcze miejsca, więc osoby chętne zapraszam, można się jeszcze zapisać (tel. 508 26 26 32).
Poniżej tegoroczna mała porcja lampionów
Wiem,że przez kilka lat warsztatów z lampionem dużo osób nauczyło się jak się go wykonuje, więc wydaje się to proste, ale tak proste nie było. Łatwo jest przecież zobaczyć coś u kogoś, stwierdzić,”och jakie to łatwe, czemu na to nie wpadłam„, a po jakimś czasie samemu przypisywać sobie nawet pomysł! Przez takich ludzi, szczerze mówiąc odechciewa się wszystkiego, a przede wszystkim traci radość tworzenia, bo to o to chodzi. O pomysł, o bycie twórcą, czy „wymyślaczem”, jak ja to nazywam.
Moja refleksja wynikła z tego, że przez weekend miałam okazję pooglądać trochę blogów w necie i na jednym wywiązała się krótka dyskusja na temat tego mojego lampionu. A że dotyczy mnie, to postanowiłam uciąć wszelkie wątpliwości na moim blogu i jednocześnie tupnąć nogą. Parę lat temu oglądając kule z domkami i unoszącym w wodzie śniegiem na amerykańskim necie wpadłam na pomysł lampionu świątecznego w kieliszku, który przypominałby zaśnieżoną krainę. Bardzo podobają mi się formy kuliste, bo uważam kulę za wzór doskonały, zatem poszukałam w sklepach takiego kieliszka, który byłby jak najbardziej podobny do kuli i zrobiłam lampion z domkami, jaki wymarzyłam. Przyznaję oczywiście, że lampiony z kieliszków wcześniej widziałam w necie, ale były robione nie w takim kształcie i nie z takimi motywami, nie mówiąc już o użyciu różnych ozdobników w sposób, jaki ja to zrobiłam. Były lampiony świąteczne z mikołajami, aniołkami i tym podobnymi motywami, ale takiego lampionu jaki zrobiłam nigdzie, ale to nigdzie nie widziałam. Co nie znaczy oczywiście, że ktoś, nie zrobił kiedyś czegoś podobnego w zaciszu domowego ogniska nie znając internetu lub gdzieś na Tajwanie. To znaczy, że w internecie na tamtą chwilę, zdjęcia żadnego takiego lampionu świątecznego nie było.
Dlatego z całą odwagą przypisuję sobie zrobienie bajecznego lampionu świątecznego. Tak, ja wymyśliłam formę lampionu świątecznego w kulistym dużym kieliszku z motywami z domkami i śniegiem. Kropka. Koniec dyskusji. Nikomu nie użyczyłam prawa do wykonywania tego lampionu na cele komercyjne, ani nie udzieliłam prawa do wykonywania z niego kursów. Choć oba te procedery są wykonywane, wiem o tym, są kradzieżą moich praw autorskich. Zresztą dziękuję im wszystkim za zabranie moich problemów, choć tyle mogą oni dla mnie zrobić 🙂 Może mają swoich mało.
To, że teraz jedna pańcia z drugą pańcią naoglądała się podobnych lampionów do moich w necie na różnych blogach, bo rozpropagowało je kilkaset kursantek z różnych stron Polski, kilkadziesiąt tysięcy internetowych „apaczy”, którzy korzystając z zasady „och jakie to łatwe, czemu na to nie wpadłam” sami kręcą własny lampionowy interes, nie pretenduje ich do odbierania mi radości z posiadania pomysłu. Szczególnie osoby, które trochę lizną decoupage, coś tam się same nauczą często lubią deprecjonować czyjeś choć małe osiągnięcia. Jest wśród ludków tego małego światka tyle zawiści i zazdrości, że można marzyć o tym, aby zamknąć swojego bloga i już więcej nic nie pokazać.
Na myśl przychodzi mi jedna tak bezczelna sprawa, że muszę o tym tutaj napisać. Stara sprawa, ale natknęłam się bowiem na nią niedawno, bo niestety mam zaległości w blogowaniu. Jedna panienka, nazwę ją Kasia oglądała sobie bloga Basi. Basię podziwiała skrycie, bo wiele prac, choć nie podrabiała, robiła na styl Basi. Basia miała duże doświadczenie w decoupage i robiła bardzo ładne prace, stąd dużo osób wchodziło na bloga Basi, podziwiało ją i zazdrościło oczywiście. Basia od jakiegoś czasu otworzyła swoją pracownię i zaczęła prowadzić kursy. Można tak nazwać, że była na rynku jedną z pierwszych w swojej dziedzinie. Pewnego dnia Basia pokazała coś nowego, co bardzo spodobało się Kasi tak, że ta skopiowała jota w jotę pomysł. Przy okazji nie omieszkała pochwalić się tym na swoim blogu. Będąc „uczciwą altruistką” napisała, że bardzo zainspirowała się Basią i sama doszła jak to jest zrobione, załączając kurs krok po kroku aby wszyscy mogli się tego nauczyć. Pech chciał, że Basia zobaczyła ten wpis i napisała do Kasi, że zrobiła nie fair pokazując kurs krok po kroku, gdyż, po pierwsze to jest jej pomysł, po drugie ona utrzymuje się z prowadzenia kursów i wymyślania, przez to Kasia zabiera jej klientów. I co zrobiła Kasia?
Obsmarowała na jednym z „forów wzajemnej adoracji” Basię upublicznając całą sprawę i żaląc się na swój niedoli los. Oczywiście głównym punktem kulminacyjnym było to, że Kasia sama jest zdolna i piękna, że sama umie (czyt. odkopiowywać) i potrafi, że sama do wszystkiego doszła itd. Wychwalanie Kasi na forum nie miało końca. Zapomniano przede wszystkim o tym, że gdyby nie Basia i jej pomysły, Kasi gały nie miałyby w co się wlepiać i odkopiowywać. Nikt nie pomyślał, że bez prac Basi Kasia nigdy nie odkryłaby swojego talentu kopistki. Często zastanawia mnie to, jak ludzie nie potrafią znaleźć obiektywnego środka, gdy mają jakiś interes, mimo iż większość uważa się za uczciwych. Nie było ani jednego posta, który rugałby Kasię za to, że ma manię wyższości (co przypisywano Basi), że jest wielką hipokrytką albo trepem, który nie rozumie, co znaczy upublicznianie czyjegoś pomysłu dla swojej sławy, a przez to zabieranie komuś przysłowiowego chleba. Potem wszystkie gromy posypały się na Basię, bo taka, owaka, w ogóle to kim ona jest, żeby mieć prawo do wymyślania*, itd. Jak może sobie przypisywać prawo do czegoś, co jest już w internecie (nomen omen wymyślone przez Basię) itd. Oczywiście Kasia była super, bo, po pierwsze z kółka różańcowego, po drugie ZA DARMO pokazała wszystkim to, co Basia chciała trzymać dla siebie i sprzedawać jako swoje know how.
Na koniec, aby nauczyć Kasię rozumu, najlepiej by było, gdyby ktoś ją okradł. Tak zwyczajnie ukradł jej wszystkie pieniądze z konta i rozdał ubogim. Ciekawe, czy będzie się cieszyć.
* Sprzątaczka, która wymyśla nowy sposób zamiatania podłogi też może być twórcą, nawet babcia klozetowa wymyślając nowy rodzaj papieru i może to opatentować.
I tym akcentem, choć kontrowersyjnym kończę dzisiejszego posta. Pewnie połowa decoupażystek wie o kogo chodzi w tej opowieści, ale w sumie wszystkie zdarzenia w tym poście są przypadkowe… 🙂