Nie pamiętam, kiedy był aż tak ciepły początek maja. Zrobiło się całkowicie lato, choć słońce o tej porze bywa zdradliwe. Szczególnie osoby z bardzo jasną karnacją (jak moja) powinny wystrzegać się zbytniego wystawiania na długi czas na słońce o tej porze roku. Dlatego przez te kilka dni raz po raz wychodziłam na słoneczko, chowając się w cieniu nie do końca rozpostartych liści drzew. Uwielbiam taką wiosnę. Dla mnie jest teraz zupełnie jak w raju! Marzenia i jawa przeplatają się w moich myślach.
Nadchodzi zmiana…
Po ostatnich trochę burzliwych miesiącach w mojej niespokojnej duszy powoli następuje spokój i błogość. To także zasługa wspaniałych osób, które ostatnio zaglądają w moje progi. Uświadamiają mi wiele rzeczy, na które patrzyłam zupełnie inaczej. Jakbym na oczach miała ciemne klapki przez jakiś czas. Dziwne bo przybywają do mnie osoby, które przez ostatnie dwa lata się ze mną nie kontaktowały. Jakby ktoś odczarowywał coś zaczarowaną różczką. Jakby świat zamarzł na jakiś czas, a teraz przyszła znowu kolej na dobro, piękno i pokój.
Trudno jest wybaczać, szczególnie, jeśli człowiek siebie wini za coś, na co nie ma wpływu. Wybaczyłam…. sobie. Za to, że pozwoliłam ludzkim potworkom wejść w moje piękne życie, które z zawiści chciały zniszczyć. Przez ten czas obwiniałam siebie, że pozwoliłam na to, że pozwoliłam na manipulacje moją osobą, na krętactwa i oszczerstwa pod moim adresem. Prawdę mówiąc jak mogłam nie pozwolić? Jaki miałam wpływ na to, że ktoś z buciorami wtargnął w moje życie. Wymyślał i nadal wymyśla kłamstwa na mój temat, że nagina fakty tylko po to, aby zrobić ze mnie kogoś kim nie jestem dla swoich celów? Odpuściłam sobie, choć wymagało to czasu. Jestem tylko człowiekiem. Dobrym człowiekiem i kocham siebie za to, jaka jestem.